Więc jak widząc te piękności w lumpie mogłam przejść obojętnie? Co to, to nie. Zrujnowałam się (tanie nie były), rezygnując z trzymanych w rękach airmaxów dla młodej.
A więc są u nas!
Fairytopia Mermaidia Merfairies to pełna nazwa tej mattelowskiej serii. U nas niedostępna.
Laleczki były w bardzo dobrym stanie - zwłaszcza fioletowa (starł się tylko brokat na brzegu ogona; miała nawet oryginalną fryzurę w nietkniętym stanie).
Żółta widać była ulubienicą dziewczynki (ubytek szminki) ale włosy też w super stanie, udało mi się odtworzyć oryginalną fryzurę.
Wybaczcie fanki Justina, ale tak mi się skojarzyło... ;D
Wracając do syren, zostały przeze mnie odświeżone i stoją (mają stojaki!!!). Jak się napatrzę, powędrują prawdopodobnie na aukcję :)
Mają po 14 cm także są spore.
Podobają mi się najbardziej ich misterne makijaże i brokatowe ogony.
Załączam garść foteczek katalogowych (jak widać, brakuje pierdół typu zwierzaczki, grzebyczki oraz skrzydła żółtej i spódniczka fioletowej bo żółtej mam ale nie podoba mi się w syreniej konwencji):
Co sądzicie, warto było? Za sztukę dałam 10 zeta.
Chodzi jeszcze za mną od tygodnia jakaś wróżko-calineczka Simby wielkości Barbie, którą mieli wraz z wielkim drzewem za 29 zł (!), chyba tam wrócę...